Jak smakuje Polska według Roberta Makłowicza

2019-04-08

Jak smakuje Polska według Roberta Makłowicza

Dziennikarz, autor książek i programów telewizyjnych o tematyce kulinarnej, kulturowej i historycznej. Ta prawdziwa osobowość świata gastronomii niezwykle często bywa we wrocławskim Art Hotelu przy okazji corocznego festiwalu kulinarnego „Europa na widelcu”.

 

Katarzyna Gubała: Jak zmienia się polska kuchnia na przestrzeni lat? Zauważa Pan jakieś istotne zmiany?

Robert Makłowicz: Nie zwykłem robić rzeczy, w które nie warto inwestować czasu i energii. Minęło 10 lat odkąd zaangażowałem się w projekt „Europa na widelcu” – kulinarny festiwal we Wrocławiu. Kiedy 11 lat temu zdecydowaliśmy się z Piotrem Bikontem zaangażować w ten projekt, takich akcji było niewiele. W tej chwili każda gmina czy miasteczko ma ambicję na kulinarną imprezę. Przebyliśmy 10 lat kulinarnej przygody również ona pokazuje, jak zmienił się nasz kraj pod kątem kulinariów. Jesteśmy bardziej lokalni, zwracamy uwagę na to, co jemy.

 

Katarzyna Gubała: No właśnie. Jeść regionalnie, czyli jak? 

Robert Makłowicz: Mamy w Polsce oznaczenie dziedzictwa kulinarnego. To bardzo dobry pomysł na spróbowanie lokalnych smaków pod patronatem tego przedsięwzięcia. Dzięki temu możemy odnaleźć produkty czy potrawy, o których istnieniu nie mieliśmy bladego pojęcia. 

W Pawłowicach, niedaleko Wrocławia mamy święto wina i sera. Fantastyczne miejsce z lokalnymi przysmakami. Zawsze czekają tam na mnie kiszone ogórki i sery ślubowskie od pana Igora. Na szczęście na co dzień można też spróbować tutaj, w Art Hotelu.

Jest też niesamowita impreza w Karkonoszach nawiązująca do smaków tamtejszej ziemi. Odwiedzając takie miejsca możemy poznać nie tylko smaki, ale tez kulturę, tradycję i dziedzictwo danego miejsca. Namacalnie sprawdzić jak dany region smakuje. To daje nam niezwykłą informację o Polsce.

 

Katarzyna Gubała: Istnieje takie pojęcie jak „dawne smaki Wrocławia”. Co to takiego?

Robert Makłowicz: Nie da się zachować dawnych smaków Wrocławia bez dawnych wrocławian. Te ziemie przez stulecia były niemieckie. Tutaj było niemieckie miasto Breslau, region Niederschlesien. Miejscowe produkty niespecjalnie się zmieniły, bo klimat z grubsza ten sam we Wrocławiu, co niegdyś w Breslau, ale zmienili się ludzie. 

Ci współcześni szczęśliwie zdają się nawiązywać do historii własnego regionu, choć przecież nie chodzi tu zarazem o historie Polski. Mamy zatem Stawy Milickie, w których hoduje się karpie od niepamiętnych czasów. Jak za dawnych lat znowu zakłada się winnice, uprawia winorośl i produkuje wino. Również w bezpośredniej bliskości Wrocławia, niemal na jego przedmieściach.

A lokalne sery? Przecież jak są góry, to i są sery. Chociażby sery łomnickie spod Jeleniej Góry. To właśnie jest powrót do tradycji. Nie są to „dawne smaki Wrocławia” tylko smaki nawiązujące do tradycji tego terenu. I to jest piękna idea.

Lokalne składniki składają się na tradycyjne potrawy. Nie da się ich odtworzyć w stu procentach. Przecież na smak ma wpływ także kultura, struktury społeczne. To, że na terenach obecnego Wrocławia pojawili się np. repatrianci  ze Lwowa, ma duże znaczenie. Oni przynieśli tutaj swoją lokalną kuchnię i obyczaje. Dlatego mamy we Wrocławiu lwowską knajpę, ale to, za przeproszeniem, pewnego rodzaju skansen. Tak samo jak lokal z daniami z niemieckiego Breslau. Kuchnia bowiem jest żywym elementem, który się nieustanie rozwija, dlatego też nie da się jej zamknąć w konkretnych daniach i orzec – tak ma być po wsze czasy! Ano nie. Kuchnia dolnośląska  nie jest w prostej linii kuchnią lwowska czy z Breslau, jest sobą, wypadkową ludzkiej wyobraźnie i miejscowych składników, tego, co dzieje się tu i teraz.

 

Katarzyna Gubała: A jak Pan ocenia kuchnię w Art Hotelu?

Robert Makłowicz: Art Hotel to rzecz jasna wyborne miejsce, ale również mi bliskie, bowiem w żadnym innym hotelu nie bywam tak często, jak tu. Świat hotelowy pełen jest unifikacji i chęci uczynienia wszystkiego jednakowym, tym więc milej wita się miejsca z duszą, niepodobne do innych. A tu każdy pokój jest inny, wiem to, bo chyba we wszystkich juz spałem. Nie wyobrażam sobie, żeby bawiąc we Wrocławiu spać gdzie indziej. A tutejszy szef kuchni pan Grzegorz Pomietło ma ogromną kulinarną wiedzę. Miło jest tu po prostu bywać i biesiadować, zwłaszcza że dania budują sezonowo. Pojawiają się tutaj pierogi z szyjkami rakowymi, szparagi, „śląskie niebo”, czyli wędzone mięso wieprzowe w sosie z suszonych owoców. To właśnie smaki tego terenu, do których warto wracać. Co zresztą robię z rozkoszną premedytacją.

 

Z Robertem Makłowiczem rozmawiała Katarzyna Gubała

Redaktor Naczelna / Editor in Chief „EKOstyle”

Konferencja "Diamenty Europy" już 24.02 w Art Hotelu

2024-02-12
czytaj więcej

Jesienny rodzinny city break we Wrocławiu

2023-11-06
czytaj więcej

Wrocławski jarmark bożonarodzeniowy: poczuj magię świąt!

2023-11-06
czytaj więcej

Jak wybrać hotel do pracy w trybie workation?

2023-09-01
czytaj więcej

Męskie czytanie w Art Hotelu, czyli owoce współpracy z Fundacją Czas Dzieci

czytaj więcej

Kwietniowe kalendarium wydarzeń w Art Hotelu

2023-04-10
czytaj więcej

Poduszkowe menu w Art Hotelu

2022-10-05
czytaj więcej

Pomaganie mamy we krwi, czyli o misji społecznej Art Hotelu

2022-07-05
czytaj więcej

Piszą o nas!

2022-06-03
czytaj więcej

Art Hotel romantycznie

2021-03-01
czytaj więcej

Konferencja "Diamenty Europy" już 24.02 w Art Hotelu

2024-02-12
czytaj więcej

Pomaganie mamy we krwi, czyli o misji społecznej Art Hotelu

2022-07-05
czytaj więcej

Art Hotel wziął udział w projekcie finansowanym z Funduszy Europejskich

2020-10-26
czytaj więcej

Art Hotel Sp. z o.o. otrzymał dotację w ramach tarczy finansowej 2.0

2021-02-01
czytaj więcej

Zapisz się na newsletter!

Ta strona używa COOKIES.

Korzystając z niej wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies, zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki. Więcej w Polityce prywatności.

OK, zamknij